
W niewielkiej wsi, w grobowcu na cmentarzu ofiar II wojny światowej zostaje znalezione ciało, które z całą pewnością nie pochodzi z czasów okupacji. Jak się tam znalazło?
Była jesień 2008 roku. Początek listopada, a więc czas, kiedy wielu Polaków zgodnie z tradycją odwiedza groby swoich bliskich. Albo o tych grobach sobie przypomina. Tak było w przypadku pewnego człowieka, którego krewny spoczywał na cmentarzu w Warzycach. Był bohaterem wojennym. Człowiek ten mieszkał jednak w drugim krańcu Polski i nie mógł sam przyjechać tu, żeby zapalić znicz na Wszystkich Świętych. Poprosił więc swojego znajomego, mieszkańca Rzeszowa, żeby w jego imieniu odwiedził grób. Kiedy rzeszowianin przyjechał na miejsce, okazało się, że płyta na grobie jest uszkodzona. Zawiadomił o tym gminę.
Nadprogramowe ciało
Urzędnicy z gminy obiecali, że sprawą się zajmą i faktycznie po kilku dniach delegacja z tamtejszego urzędu udała się na cmentarz. Tam stwierdzili, że nie tylko jedna z płyt była uszkodzona, ale na dodatek ziemia, która się pod nią znajdowała była rozkruszona. Te ślady nie były może takie zupełnie świeże, ale gołym okiem było widać, że coś tu się działo. Ktoś musiał tu kopać, coś majstrować, dobierać się. Było jasne, że doszło do jakiegoś naruszenia tego miejsca pochówku. Także urzędnicy postanowili już niczego więcej tu nie ruszać i wezwali policję.
Policjanci zdjęli płytę, która wcześniej została odsunięta i zobaczyli, że z ziemi wystaje kość. A pod wierzchnią warstwą ziemi odkryto zwłoki. Oczywiście nie mogły to być szczątki mężczyzny, którego nazwisko widniało na tablicy nagrobnej. Nie tylko dlatego, że było zakopane zbyt płytko. Właściwie tylko przykryte ziemią na wierzchu. Ale także ze względu na ubranie, stopień rozkładu.
Comments